poniedziałek, 9 listopada 2009

Ola Toivonen is back

Pisząc kolejny esej sportowy, zadałem sobię odrobinę trudu. Zabawiając się w statystyka, szukałem atrakcyjnego tematu. Poszukiwania przebiegały od angielskiej Premier League, przez niemieckie ligi regionalne, po włoską Serie C2/C. Na zaskakujące wyniki nie trzeba było długo czekać. Już po obserwacji kilku spotkań, dostrzegłem że hat-trick to nie jest wcale taki ciężki kawałek chleba. Zawodników, którzy zdobyli po trzy bramki w jednym spotkaniu (w samą niedzielę) naliczyłem co najmniej kilkunastu. Okazało się, że prawdziwe schody zaczynają się przy czterech trafieniach. Ostatniego dnia tygodnia, sztuka ta udała się zaledwie dwóm graczom (wzrokiem ścigałem 85 lig świata). Szczęśliwcami byli Ola Toivonen (PSV) oraz Takashi Inui (C-Osaka). W dalszej części posta, więcej uwagi poświęcę temu pierwszemu. W tym miejscu należy jednak dodać, że Szwed czekał na kolejnego gola w Eredivisie aż 580 minut. Opłacało się! Po ostatnim gwizdu sędziego był na ustach całej piłkarskiej Holandii. Nie potrafię wyobrazić sobie euforii bohatera drużyny z Eindhoven. Nie potrafię wyobrazić sobie również, co czuł Japończyk schodząc z boiska z czterema bramkami na swoim koncie. Zastanawiasz się do czego zmierzam? Otóż w Japonii, drogi czytelniku, "cztery" jest liczbą pechową. Pechową do tego stopnia, że w budynkach czwartego piętra ze świecą szukać (po trzecim jest piąte!). Miejmy nadzieję, że filigranowy napastnik już w najbliższej kolejce J-League dołoży kolejne trafienie i dobrnie na piąte, bezpieczne piętro. Wróćmy jednak do Toivonena... .


Pierwszy raz, o mierzącym 191 cm wzrostu napastniku, usłyszałem już w czerwcu br. Był on autorem pierwszej bramki w towarzyskim meczu drużyn młodzieżowych (do lat 21). Wtedy to, Polska przegrała w Malmoe ze Szwecją 1:2, a Ola był wyróżniającą się postacią w ekipie gospodarzy. Na kartach historii Szwed zapisał się jednak dużo wcześniej. Na świat przyszedł 3 lipca 1986 roku - 365 dni przed narodzinami niemieckiego kierowcy Formuły 1, Sebastiana Vettela. Zawodową karierę rozpoczynał w wieku 18 lat. Pierwszym jego klubem był, występujący w drugiej lidze, Degerfors IF. Później przyszedł czas na inny szwedzki zespół - Orgryte IS. W listopadzie 2006r. zdobył nagrodę "Newcomer of the year", przyznawaną co roku przez szwedzką federację piłkarską. Toivonen był podstawowym zawodnikiem. W 25 spotkaniach zdobył 6 bramek. Klub z Goteborga zajął ostatnie miejsce w ligowej tabeli, a urodzony w regionie Orebro młokos przeniósł się do Malmo FF. Znakomite występy w barwach "Niebieskich" (51 występów, 17 bramek, 5 miejsce wspólnie z Henrikiem Larssonem w klasyfikacji strzelców w sezonie 2008), zaowocowały transferem do PSV Eindhoven. Kontrakt z "Boeren" podpisał na początku 2009r., a kwota transferowa (nieoficialnie) opiewała na 4,2 mln euro. W Eredivisie debiutował 24 stycznia w spotkaniu z NAC Breda. Szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowej "11", a po rundzie wiosennej legitymował się czternastoma występami i sześcioma bramkami. W premierowej kolejce obecnego sezonu, to właśnie on skarcił VVV-Venlo, zdobywając na inaugurację dwie bramki. 23-latek bardzo szybko stracił jednak miejsce w pierwszym zespole. Nie potrafił zdobyć bramki w dziesięciu kolejnych meczach ligowych, dlatego wylądował na ławce rezerwowych. Szansę od trenera Freda Ruttena, sfrustrowany napastnik, otrzymał w meczu z ADO Den Haag. Odwdzięczył się już w 10min., kiedy to wyprowadził PSV na prowadzenie. Skompletowanie hat-tricka zajęło mu nieco ponad pół godziny. Ostatnią, czwartą bramkę zdobył w 73min. spotkania na Den Haag Stadion, a mecz zakończył się wynikiem 5:1 dla gości z Eindhoven. Dzięki temu, drużyna PSV jest niepokonana od 15 marca tego roku!. Podopieczni Freda Ruttena tracą już tylko dwa oczka do lidera - Twente Enschede.

Czy po kapitalnym występie, na dłużej zagości w wyjściowej "jedenastce"? Czy w kolejnych zawodach będzie inponował skutecznością z Hagi? Może otrzyma kolejne szanse w reprezentacji (dotychczas 2 występy)? Na te i inne pytania, odpowiedzi poznamy w najbliższych tygodniach. Jedno jest pewne. Ola Taivonen is back!

2 komentarze:

  1. Powiem szczerze, że nie słyszałem nigdy wszcześniej o Oli Toivonenie. Być może dlatego, że holenderska liga mogłaby dla mnie nie istnieć. Oczywiście przesadzam, niemniej jednak nie śledzę Eredivisie.

    A PSV pamiętam jeszcze z półfinału Ligi Mistrzów z 2005 roku. Jeden z bardziej emocjonujących meczów jakie kiedykolwiek obejrzałem. Kojarzysz może?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, pamiętam. PSV - Milan. W doliczonym czasie gry, padła bramka na wagę awansu do wielkiego finału drużyny z Mediolanu. Autorem był Ambrosini? Chyba najciekawszy półfinał w historii Ligi Mistrzów.

    OdpowiedzUsuń